sobota, 1 listopada 2014

Chapter Three


"He jokes with scars, who never felt a wound" - W. Szekspir


MARTINA'S POV;
2.12.2014r. -
wtorek
   Julie w szpitalu, nie wiadomo, czy w ogóle jeszcze się obudzi. Uderzyła z mocną siłą, na dodatek alkohol strasznie pogorszył jej stan. 
   Caroline się nie odzywa, nie przychodzi do szpitala, Obraziła się na mnie, okey, ale na Julie? Ona jest - chyba - jeszcze jej przyjaciółką... Czuję się jakbym oglądała jakiś film. Szkoda, że to nie prawda. Jedyne dobre w tym wszystkim to Ten Chłopak. Przychodzi codziennie i kładzie na szafeczce przy Julie łóżku koperty. Codziennie inne. Prosił, żeby nikt tego nie otwierał. 
- Jak masz na imię?
- Nie powiem ci - ta odpowiedź totalnie mnie zdziwiła. Zrobiłam wielkie oczy. Musiałam komicznie wyglądać.
- Powiem ci później.
- To znaczy kiedy?
- Kiedy Julie się obudzi.
- A jeśli...
- Obudzi się, rozumiesz? - przerwał mi. Czy ma racje? Oby tak. Nie zniosłabym straty siostry... 
11.12.2014r. -
czwartek
   Kolejne dni mijały, a Julie leżała tak jak leżała. Ten Chłopak nadal przychodził. Raz po raz wpadał z kumplami. A ja? Codziennie siedziałam przy niej. Tak jak przy tacie i przy mamie. Wierzyłam, że ona się obudzi. Cały czas wierzę! Ale z dnia na dzień jakby... jakby mniej. 
21.12.2014r. -
niedziela

   Znowu jestem u Julie w szpitalu. Ten Chłopak przyszedł chwilę przede mną.
- Cześć - uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć. Piękna jest, prawda?
- Tak - uśmiechnęłam się szerzej. Wszystko bym dała, by tylko się obudziła... By znowu chodziła wszędzie i...
- Julie! - krzyknął. Julie zaczęła drgać, z początku powoli, a po chwili bardzo szybko. Przybiegł lekarz i pielęgniarki.
- Proszę wyjść! - krzyczała pielęgniarka. Wyszliśmy z Chłopakiem i patrzyliśmy przez szybę jak wykonuję reanimację. 
- A miała się obudzić... - powiedziałam, przełykając łzy.
- To jeszcze nie koniec. Nie jej - uśmiechnął się do mnie i wyszedł z oddziału. Zagotowało się we mnie! Przychodzi do niej codziennie, a teraz, gdy przegrywa walkę z życiem, on wychodzi! No co za palant! Po dwóch godzinach wyszli lekarze. Nic nie powiedział, tylko pokręcił przecząco głową i delikatnie rozłożył ręce.
- Mogę... 
- Oczywiście. 
   Weszłam po woli do pomieszczenia. Rozpłakałam się na dobre. Straciłam moją siostrę, przyjaciółkę... 
- Przykro mi... - odwróciłam się i stała za mną pielęgniarka z jakimś nakryciem. Zrozumiałam, że miałam wyjść. Więc ostatni raz złapałam ją za rękę.
- Na zawsze razem mimo to, siostro... Kocham cię, przperaszam za te rzeczy złe... i za to, że nie chciałam ci pożyczać tej fioletowej bluzki - zaśmiałam się przez łzy. - Leć do mamy i taty, Aniołku - złożyłam na jej chłodnym czółku delikatny pocałunek. Popatrzałam na nią i wyszłam z sali nic nie mówiąc, a płacząc...
   
____________________________________________________________

Po długim czasie :)
Dziwny Ten Chłopak, prawda i... kto to jest?

sobota, 27 września 2014

Chapter Two


"You love all. Trust a few. Be ready to fight, but didn't initiate. Cultivate friendships" - W. Szekspir


JULIE'S POV;
16.11.2014r. -
niedziela
   Tak jak chcę coś zaplanować, nigdy nie wychodzi. Caroline'a od razu załapała kontakt z jakimiś chłopakami, z dziewczynami, z barmankami, z ochroniarzami. Ot, cała Caro!
   Było już dobrze po 23, a impreza się dopiero zaczęła rozkręcać. Ludzi przybywało, było strasznie gorąco, co chwilę wychodziłyśmy na powietrze, by odetchnąć.
 - Wracamy! - krzyknęła i pociągnęła mnie z powrotem na parkiet, i tak kilka razy w końcu nie wytrzymałam.
 - Caro, nie daję rady, muszę już iść - sapałam.
 - No coś ty! To początek! Napij się, przejdzie ci! - wręcz wlewała we mnie wódkę. Tak, my mamy 17 lat, ale we większych miastach ludzie nie zwracają na to uwagi. Caroline'a kiedyś opowiadała, że jej brat w wieku 13 lat przyszedł do domu pijany i rodzice się z niego śmiali. To chyba nie do końca OK, prawda?
 - Nie mogę! - wypluwałam ciecz na podłogę.
 - Dajesz mała! - krzyknął ktoś obok.
 - Dajesz! Dajesz! - krzyczeli, a ja czułam, że tracę grunt pod nogami.
 - Przestań. Skoro nie chcę, nie wlewaj w nią wódki, jest wykończona! - Caro nic z tego sobie nie robiła. - No przestań! - wytrącił z jej ręki butelkę.
 - Koleś, nie przesadzasz? - parsknęła śmiechem, a ja już przymykałam oczy, chciało mi się spać, wymiotować, wszystko na raz!
 - Ja po prostu umiem korzystać ze swojego rozumu - przewróciłam się i uderzyłam głową a kant stolika.

CAROLINE'S POV;

   Mała - tak ją właśnie nazywaliśmy, bo była drobna - się przewróciła i niefortunnie uderzyła tyłem głowy o kant stolika! W pierwszej chwili mnie sparaliżowało, nie wiedziałam, co robić. Pierwszy raz w życiu tak miałam! Nawet krzyknąć nie byłam w stanie, nic. Juli zemdlała. Było pełno krwi. Po chwili zapaliły się światła, muzyka przestała grać, każdy stał i gapił się na Julie. Pierwszy ruszył się ów chłopak, podbiegł do Małej i ręką starał się zatamować cieknącą krew. Podszedł następny chłopak i następny. Jeden dzwonił na pogotowie, drugi tamował ranę, a trzeci wykonywał resuscytację na zmianę z jeszcze jednym chłopakiem.
   Po dwudziestu minutach przyjechało pogotowie. Dwaj lekarza utrzymywali ją przy życiu, a trzeci próbował się dowiedzieć, czegoś o niej.
 - Ktoś ją zna?
 - Tak, ja! - krzyknęłam, a lekarz od razu do mnie podszedł.
 - Imię, nazwisko, wiek, numery do rodziców?
 - Julie Bright, 17 lat, rodzice jej nie żyją, ma straszą siostrę, Martinę...
 - Numer! Ona umiera!
 - Oczywiście! - wyświetliłam na swoim telefonie numer Juli siostry, ten go sprawnie przepisał do swojego służbowego telefonu i już dzwonił.
   Julie zabrano do szpitala, nikt z nas nie mógł jechać, dopiero sama udałam się do szpitala, Martina już była i czekała przed salą operacyjną.
 - Czy ty ogłupiałaś! Alkohol w jej stanie?! - naskoczyła na mnie.
 - Przecież sama powiedziałaś, że ma iść na imprezę!
 - Czy na każdej imprezie trzeba wlewać w siebie litry wódki?! Czemu jej nie powstrzymałaś?!
 - Ona sama w nią wlewała alkohol - odwróciłam się i zobaczyłam teraz wyraźnie tego chłopaka, co ją ratował. Brunet z grzywką taką sobie dość dziwaczną ni to w górą, ni to w dół. 
 - Czego tu? - warknęłam.
 - Czy ty chciałaś zabić moją siostrą?! Opętało cię?!
 - Nie drzyj się na mnie! To nie ja. Co z nią!?
 - Ma operacje! Płukanie żołądka, nie dość, że ma głowę rozciętą to uszkodzenie wewnętrzne! Wyjdź stąd! Nie jesteś już jej przyjaciółką! Wynocha! - darła się, na cały szpital, nie chciałam sobie robić wstydu, więc wyszłam ze szpitala.

___________________________________________________________________

Drugi rozdział ;D
Szoczek ? ;P



piątek, 26 września 2014

Chapter One


"Don't give into despair. Life is better or worse than our dreams, only completely different" - W. Szekspir


JULIE'S POV;

16.11.2014r. -
niedziela

- Czemu nic nie mówisz? - spytała po raz któryś Martina
- Myślę - odparłam delikatnie patrząc się nadal na jej grób.
- Julie, pamiętasz, przecież sobie obiecałyśmy sobie, że się nigdy nie rozkleimy przy mamie, tak?
- Przecież mamy tu nie ma - powiedziałam, jak mała dziewczynka, która czegoś nie widzi, myśli, że tego nie ma.
- Jest, duchem, ciałem niekoniecznie, ale duchem zawsze jest i będzie przy nas - objęła mnie ramieniem i skierowałyśmy się w stronę wyjścia.
   Ona nie żyje już miesiąc. Moja mama umarła. Najpierw tata, potem mama.
- Dlaczego ludzie umierają?
- Juli, zachowujesz się jakbyś miała kilka lat - parsknęła śmiechem. - No dobrze, przecież to chyba nie logiczne mieć po 642 lata, co nie?
- Dlaczego?
- Oh, skoro człowiek w wieku 70 lat już nie biega, już jest coraz bardziej osłabiony, to w wieku 200 lat nie wstałby z łóżka i praktycznie nic by nie robił.
- Mądra jesteś - dotarłyśmy do naszego blokowiska i poczłapałyśmy na trzecie piętro. Tak jak zwykle usiadłyśmy w saloniku i gapiłyśmy się bezczynnie w telewizor.
- Może idź do znajomych, co? 
- Nie chcę, serio. Pouczę się, właśnie, muszę się uczyć.
- Akurat! Zmykaj do Caroline'y! - nie chciałam więcej nic mówić, więc wciągnęłam buty i narzuciła płaszcz na siebie i ulotniłam się z mieszkania.
   Kilkanaście minut przemyślałam nad tym, jak to jest być w niebie. W niebie, mama i taka to byli cudowni ludzie. Strasznie ich kochałam. Co ja bym dała, żeby oni chodzili tu po ziemi? Wszystko, dałabym wszystko. 
- Coś ty taka zamulona?
- Rodzice...
- Przepraszam - wyszeptała. - Ach! Ja i moja skleroza, wiesz, dzisiaj w ogóle poszliśmy do sklepu z Davidem - jej bratem - i...
- Dobra, spoko - przerwałam jej, bo wiedziałam, że jej się głupio zrobiło i chciała jakoś uratować sytuację, ale nie miałam na to specjalnie ochoty.
- Co chcesz robić? Kino, basen, spacer?
- Spacer.
- No co ty, to nudne!
- Jak można nie lubić spacerować? - zdziwiłam się.
- Normalnie, równie dobrze możesz sobie pochodzić po mieszkaniu, albo nawet w domu.
- To nie to samo, nie na dworze i w ogóle.
- No to kino.
- No błagam cię - nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się do mnie i już coś pisała na laptopie.
- Popatrz, obyczajówka, horror, komedia, romantyk - wyliczała. - O, ten! O miłości! 
- Nienawidzę cię - parsknęłam śmiechem. Nienawidzę filmów romantycznych, a ona dobrze o tym wie! Małpa złośliwa!
   Wyciągnęła mnie do kina, tak jak mówiła. Film był okropnie nudny, choć Caro myśli inaczej, ona w ogóle ma inny tok myślenia. 
- A teraz idziemy na imprezę!
- Caro, nie dzisiaj, proszę.
- To cię rozerwie. Serio.
- No nie wiem - nie chciałam iść, źle się czułam, kino to już i tak dużo. Pójdę na imprezę, bo lubię imprezy, ale ułożone, choć teraz nie było to na miejscu ani trochę, zbyt świeża sprawa.
- Zadzwoń do Tina'y.
- Ale po co?
- No, zapytaj się i ona ci powie, czy powinnaś iść, to mądra laska - cóż. Tak zrobiłam, zadzwoniłam.
- Chcesz iść na imprezę? - powtórzyła moje słowa.
- No tak...
- Pewnie, idź! Rozerwij się! - kurcze, nie te słowa chciałam usłyszeć. Wolałam jakby powiedziała "wiesz, to chyba nie czas na imprezy..." rozłączyłam się z nią i Car na mnie naskoczyła.
- Oxford Club czeka na nas! - zapiszczała i pociągnęła mnie za rękaw w stronę ulicy głównej - Oxford Street.
   Mimo, że miałam na sobie jeansy i koszulę, a Caroline'a jeansy i bluzę poszłyśmy an imprezę.
Nie zamierzałam się dobrze bawić, po prostu w miarę dobrej atmosferze spędzić czas.

___________________________________________________________________

Wiem, nie jest długi, ale mi się taki podoba :)
Wprowadzający taki :D

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony