sobota, 27 września 2014

Chapter Two


"You love all. Trust a few. Be ready to fight, but didn't initiate. Cultivate friendships" - W. Szekspir


JULIE'S POV;
16.11.2014r. -
niedziela
   Tak jak chcę coś zaplanować, nigdy nie wychodzi. Caroline'a od razu załapała kontakt z jakimiś chłopakami, z dziewczynami, z barmankami, z ochroniarzami. Ot, cała Caro!
   Było już dobrze po 23, a impreza się dopiero zaczęła rozkręcać. Ludzi przybywało, było strasznie gorąco, co chwilę wychodziłyśmy na powietrze, by odetchnąć.
 - Wracamy! - krzyknęła i pociągnęła mnie z powrotem na parkiet, i tak kilka razy w końcu nie wytrzymałam.
 - Caro, nie daję rady, muszę już iść - sapałam.
 - No coś ty! To początek! Napij się, przejdzie ci! - wręcz wlewała we mnie wódkę. Tak, my mamy 17 lat, ale we większych miastach ludzie nie zwracają na to uwagi. Caroline'a kiedyś opowiadała, że jej brat w wieku 13 lat przyszedł do domu pijany i rodzice się z niego śmiali. To chyba nie do końca OK, prawda?
 - Nie mogę! - wypluwałam ciecz na podłogę.
 - Dajesz mała! - krzyknął ktoś obok.
 - Dajesz! Dajesz! - krzyczeli, a ja czułam, że tracę grunt pod nogami.
 - Przestań. Skoro nie chcę, nie wlewaj w nią wódki, jest wykończona! - Caro nic z tego sobie nie robiła. - No przestań! - wytrącił z jej ręki butelkę.
 - Koleś, nie przesadzasz? - parsknęła śmiechem, a ja już przymykałam oczy, chciało mi się spać, wymiotować, wszystko na raz!
 - Ja po prostu umiem korzystać ze swojego rozumu - przewróciłam się i uderzyłam głową a kant stolika.

CAROLINE'S POV;

   Mała - tak ją właśnie nazywaliśmy, bo była drobna - się przewróciła i niefortunnie uderzyła tyłem głowy o kant stolika! W pierwszej chwili mnie sparaliżowało, nie wiedziałam, co robić. Pierwszy raz w życiu tak miałam! Nawet krzyknąć nie byłam w stanie, nic. Juli zemdlała. Było pełno krwi. Po chwili zapaliły się światła, muzyka przestała grać, każdy stał i gapił się na Julie. Pierwszy ruszył się ów chłopak, podbiegł do Małej i ręką starał się zatamować cieknącą krew. Podszedł następny chłopak i następny. Jeden dzwonił na pogotowie, drugi tamował ranę, a trzeci wykonywał resuscytację na zmianę z jeszcze jednym chłopakiem.
   Po dwudziestu minutach przyjechało pogotowie. Dwaj lekarza utrzymywali ją przy życiu, a trzeci próbował się dowiedzieć, czegoś o niej.
 - Ktoś ją zna?
 - Tak, ja! - krzyknęłam, a lekarz od razu do mnie podszedł.
 - Imię, nazwisko, wiek, numery do rodziców?
 - Julie Bright, 17 lat, rodzice jej nie żyją, ma straszą siostrę, Martinę...
 - Numer! Ona umiera!
 - Oczywiście! - wyświetliłam na swoim telefonie numer Juli siostry, ten go sprawnie przepisał do swojego służbowego telefonu i już dzwonił.
   Julie zabrano do szpitala, nikt z nas nie mógł jechać, dopiero sama udałam się do szpitala, Martina już była i czekała przed salą operacyjną.
 - Czy ty ogłupiałaś! Alkohol w jej stanie?! - naskoczyła na mnie.
 - Przecież sama powiedziałaś, że ma iść na imprezę!
 - Czy na każdej imprezie trzeba wlewać w siebie litry wódki?! Czemu jej nie powstrzymałaś?!
 - Ona sama w nią wlewała alkohol - odwróciłam się i zobaczyłam teraz wyraźnie tego chłopaka, co ją ratował. Brunet z grzywką taką sobie dość dziwaczną ni to w górą, ni to w dół. 
 - Czego tu? - warknęłam.
 - Czy ty chciałaś zabić moją siostrą?! Opętało cię?!
 - Nie drzyj się na mnie! To nie ja. Co z nią!?
 - Ma operacje! Płukanie żołądka, nie dość, że ma głowę rozciętą to uszkodzenie wewnętrzne! Wyjdź stąd! Nie jesteś już jej przyjaciółką! Wynocha! - darła się, na cały szpital, nie chciałam sobie robić wstydu, więc wyszłam ze szpitala.

___________________________________________________________________

Drugi rozdział ;D
Szoczek ? ;P



1 komentarz:

  1. No, no.. Caro szaleje xD
    Czekam.
    ~ Joe xx
    Ps nikomu kogo znamy nie mówiłam o tym blogu. Tylko ja wiem ^^

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony